Prace ludzi po przejściach w olsztyńskim Spichlerzu

2014-05-25 15:56:53 (ost. akt: 2014-05-25 19:39:20)
Prace ludzi po przejściach w olsztyńskim Spichlerzu

Autor zdjęcia: Bartosz Cudnoch

— Po chemioterapii z bólu wszystkie zęby zjadłam. Żeby nie myśleć o raku, skupiałam się na szydełkowaniu i malowaniu obrazów. Umarłabym, gdyby nie to — Celina Kaczor nie ma wątpliwości. Teraz prace jej i 39 innych osób można oglądać w Spichlerzu przy Piastowskiej.

Jolanta Bielska, kierownik DDPS dla Osób Chorych na Cukrzycę przy al. Piłsudskiego: — W Spichlerzu na starówce do 30 maja można oglądać prace 40 osób, podopiecznych ośmiu olsztyńskich ośrodków wsparcia dziennego. To są osoby schorowane, które dzięki nam mogą wyjść do ludzi. Materiały potrzebne do wykonania prac dostali od nas, wykonywali je na miejscu. Większość z nich nigdy wcześniej nie podejrzewała u siebie zdolności artystycznych. Odkryli je tutaj i teraz poprzez sztukę wyrażają swoje emocje. Tytuł wystawy: "Co nam w duszy gra" — sugeruje, że prace wykonane są różnymi technikami i przedstawiają dowolne, wybrane przez uczestników tematy. Ich dzieła świadczą o tym, że bariery, z którymi na co dzień się borykają autorzy prac, nie są wyrokiem i nie muszą ich ograniczać.

Łączy ich to, że wszyscy są podopiecznymi dziennych domów pomocy społecznej MOPS w Olsztynie. Każdy z nich za sobą ma ból, cierpienie, chorobę, samotność. Są tu i księgowe, i chemicy, i osoby, którym z racji niepełnosprawności nie dane było doświadczyć pracy zawodowej. Mają zasiłki pielęgnacyjne, ale nie to ich trzyma w DDPS-ach. Ciągnie ich tu humor, gimnastyka i przyjaźnie. Niektóre zawarte dopiero po siedemdziesiątce.

To pracownicy MOPS-u wpadli na pomysł, żeby ich podopieczni mogli się pochwalić publicznie tym, co robią. Większość z nich pociąg do sztuki odkryła w sobie dopiero tutaj.

— Wcześniej żyłam jak w transie. Sama chorowałam od dziecka, pogarszało się po porodach. Jestem po ośmiu operacjach stawów biodrowych, oba mam sztuczne. Mimo to przez czternaście lat opiekowałam się sparaliżowanym mężem — sama go dźwigałam do kąpieli. Kładłam się spać o północy czy pierwszej, wstawałam o czwartej, żeby go umyć, ubrać, nakarmić — opowiada 71-letnia Celina Kaczor. W tym czasie pracowała, ostatnio na szwalni w Syntezie. Wszyscy wiedzieli, że sama też ma kłopoty ze zdrowiem, ale byli tacy, którzy kiwali głowami z niedowierzaniem: jaka ona chora, skoro tak zapieprza?

A Celina Kaczor po prostu nie miała wyjścia. Zwalające z nóg ciosy były jednak ciągle przed nią. Mąż umarł i wtedy całkiem się rozsypała. Przyplątała się cukrzyca i inne choróbska. Ale najbardziej dokuczył rak.

Dopiero na emeryturze zaczęła malować 63-letnia Halina Mackiewicz. Podeszła do tego zupełnie poważnie i ćwiczy pod okiem prof. Tadeusza Brzeskiego z Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Codziennie jest też w DDPS-ie przy Piłsudskiego — jako osoba z cukrzycą ma tutaj zagwarantowane miejsce.

Marek Kaizer, 33-latek na wózku z powodu porażenia mózgowego, nie mógł dostać się na wernisaż w Spichlerzu. — Bo tam były schody — tłumaczy. Tylko ze zdjęć wie, jak wygląda wystawa. A na niej jego gobelin: królik, którego tworzył przez bite dwa tygodnie.

— Strasznie wolno to robię, bo mam problem z rękami. W dodatku nigdy takich rzeczy nie robiłem. Ale koleżanka mi pokazała, jak się robi gobeliny, spróbowałem i spodobało mi się — opowiada Marek Kaizer. To nie jest jego pierwszy kontakt ze sztuką: wcześniej w domu szkicował sobie mangę. Jedną z nich też można oglądać w Spichlerzu. Patrzyłem na wzór i rysowałem tak, jak widzę — mówi. Trochę inaczej robi z gobelinami: bierze wzór z internetu, szkicuje na materiale i dopiero włóczką go oplata.

Wystawę można oglądać w Spichlerzu przy ul. Piastowskiej 13 codziennie w godz. 9.30-14 do 30 maja.

mk

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB