Bohdan Jarmołowicz muzykę ma w genach

2011-01-06 00:00:00

— Pamiętam ostre zimy ze swojego dzieciństwa z Olsztyna. Blisko Łyny były świetne tereny do biegania na nartach — wspomina Bohdan Jarmołowicz, dyrygent. Artysta poprowadzi w piątek orkiestrę olsztyńskiej filharmonii.

Czuje się pan w Olsztynie jak u siebie?
— Oczywiście że tak, bo to moje rodzinne miasto. Wjechałem stąd bardzo dawno, bo w 1971 roku, ale często tu wracam. Mieszkałem w Olsztynie dwadzieścia lat i nadal mieszkają tu moi rodzice. Przyjeżdżam tu też w czasie wakacji. Odpoczywam, pływam...

A dlaczego pan wyjechał?
— W Poznaniu zacząłem studiować dyrygenturę. Miałem pewien dylemat, czy akurat decydować się na ten kierunek studiów. Ciągnęło mnie do Katowic, na Wydział Muzyki Jazzowej i Rozrywkowej. Interesowała mnie też reżyseria dźwięku, ale ten pomysł szybko upadł. Musiałbym zdawać skomplikowane egzaminy — z matematyki i z fizyki. A że byłem dwa lata po maturze, więc pewnie nie dałbym rady. Na szczęście mój profesor doradził mi, abym startował na dyrygenturę. Jazz i tak można grać po każdym kierunku studiów — trzeba tylko chcieć. A studiowanie dyrygentury poszerzało moje możliwości, więc zdecydowałem się. I myślę, że był to strzał w dziesiątkę. Dyrygowanie jest moją pasją. Oczywiście, poza batutą, mam jeszcze wiele innych zainteresowań muzycznych. W czasie studiów założyłem zespół jazzowy z Krzesimirem Dębskim. Wówczas bardzo mnie to wciągnęło. Odnosiliśmy duże sukcesy, ale, że trudno było nam utrzymać się z grania, więc musieliśmy zrezygnować... Muzyka rockowa święciła triumfy, a jazz spychany był na drugi plan. Każdy z nas poszedł więc w swoją stronę.

Muzykę ma pan w genach...
— Dzięki rodzicom rozpocząłem muzyczną edukację. Mój ojciec, Włodzimierz Jarmołowicz, jest honorowym obywatelem Olsztyna. Prowadził wiele zespołów, był kierownikiem redakcji muzycznej Polskiego Radia i nagrał sporo utworów, które znajdują się w archiwalnej taśmotece w Warszawie. Głównie to utwory ludowe Warmii i Mazur, które tata zbierał i nagrywał, a potem też wykonywał. Dzisiaj ma dziewięćdziesiąt lat i nadal jest bardzo aktywny. Prowadzi zespół Moderato, który z powodzeniem często występuje. Na koncertach jest zawsze stuprocentowa frekwencja, a to przyjemne dla każdego artysty. Ja też się cieszę, bo również i na mój koncert bilety wyprzedały się już trzy tygodnie temu. Artyści nie występują przecież dla siebie, ale dla publiczności. Jeżeli ludzie chcą nas słuchać, więc czego chcieć więcej?

Wyobrażał pan sobie, że mógłby wykonywać inny zawód?
— Ależ ja nie potrafię robić nic innego! Cała moja edukacja skupiła się na muzyce. W innych profesjach człowiek zaczyna edukację po maturze, a ja zaczynałem, gdy miałem siedem lat. Jeżeli ktoś decyduje się na naukę muzyki, to prawdopodobnie zostanie muzykiem w przyszłości. Gdy ćwiczy się grę na instrumencie i chodzi do dwóch szkół równocześnie, na inne zajęcia nie ma czasu. Muzyka wypełnia całe życie.

Ale czasem od muzyki pan odpoczywa...
— Nie bardzo mam czas na odpoczynek, ale racja, są chwile, że trzeba uciec. Moją pasją jest ogrodnictwo. Mam dwa ogrody, które zajmują mi bardzo wiele czasu. Teraz mamy wyjątkową zimę i musiałem odłożyć ogrodnictwo na bok. Ale dwa lata temu nie było zimy i pamiętam, że w grudniu sadziłem drzewa, a w marcu siałem trawę. Karnawał jest dla mnie bardzo pracowitym okresem, więc teraz dużo jeżdżę po Polsce. Zimę odczuwam bardzo i mam jej dosyć! W Olsztynie miałem trudności z poruszaniem się samochodem i nie mogłem znaleźć miejsca parkingowego. Chodniki są zasypane śniegiem... Odzwyczailiśmy się od takich zim, bo kilka sezonów mieliśmy „pogodnych”. Ale pamiętam ostre zimy ze swojego dzieciństwa, właśnie w Olsztynie. Mieszkałem w centrum miasta. Blisko Łyny były świetne tereny do biegania na nartach i i co roku bardzo chętnie biegałem tymi trasami. Ale kiedy wyjechałem z Olsztyna na studia, zimy raptownie się skończyły. A teraz mamy powtórkę z rozrywki — wróciła nam prawdziwa zima. A czy problemy mamy takie same? Dzisiaj jest więcej samochodów, więc nie ma się co dziwić, że nie ma gdzie parkować.

Co zaproponuje pan podczas koncertu?
— Koncert składa się z dwóch części. Wystąpią znakomici soliści — Patrycja Tomaszewska i Jacek Kotlarski, prywatnie małżeństwo. Wykonają arie i duety z musicalu „Upiór w operze”. Druga część to utwory karnawałowe — muzyka świata, przeboje filmowe i trochę musicalu. Będzie gorąco. Mam nadzieję, że tą atmosferą stopimy wszystkie śniegi, jakie mamy za oknem.
Ada Romanowska

Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.