Apetyt na życie, czyli twórcza pasja bankowca

2009-11-06 00:00:00

— Jak to się stało, że ja, miłośnik nauk ścisłych, człowiek, który całe życie miał do czynienia z liczbami, z konferencjami, nagle zaczyna pisać wiersze? Brak czasu, czasu było brak! - mówi bankowiec Jerzy Szczudlik, który wydaje zbiorki wierszy, a jego sztuki wystawia olsztyński Teatr przy Stoliku.

Pochodzi z Sanoka, miasta w Bieszczadach. Kocha tamtejszy krajobraz, klimaty, chociaż uważa, że Warmia i Mazury wcale im nie ustępują. Większość życia spędził w Warszawie. Pracował w banku na różnych stanowiskach, w tym jako główny księgowy. Kilkanaście lat temu jego bank otworzył ekspozyturę w Luksemburgu. Został kontrolerem wewnętrznym, a potem dyrektorem. Mieszkał tam z rodziną 15 lat.

Jakiś czas temu postanowił przyhamować. Zrezygnował z pracy, obecnie prowadzi firmę zajmującą się handlem nieruchomościami.

— Z Warmią poznał mnie kolega, który miał posiadłość pod Barczewem — wspomina. — Urlopy spędzaliśmy z żoną w jednym z gospodarstw agroturystycznych. Kiedyś zabrakło tam miejsca, więc zacząłem szukać innego. I tak trafiłem do Adama Kochanowskiego w Worytach pod Gietrzwałdem — wspomina. — To ciekawe miejsce, przed wojną zawędrował tam i gościł Melchior Wańkowicz.

Warmia tak przypadła małżeństwu do gustu, że postanowili tu zamieszkać na stałe. Kilka lat temu kupili działkę w Łupstychu, w tym pięknym miejscu. Jeszcze dojeżdżał z Warszawy i zarazem budował.

— Ten dom to nasze wspólne dzieło! — mówi z dumą.

A jaka działka z drzewkami. Czy pan wie, że kiedy gdzie indziej nie było grzybów, myśmy tu zbierali po dwie łubianki maślaków. Ostatnie 30 października!
Wielki Książę Henryk z LuksemburgaChciał podarować żonie Wartburga.Pomysł iście szalonyAut odwiedził salonyChyba zatrudnić musi demiurga
Kiedy już się zadomowili, zaczął zwiedzać gminę i poznawać ludzi.

— Pomógł mi właśnie Adam Kochanowski, aktor Wspaniałego Teatru Bez Nazwy przy Gminnym Ośrodku Kultury w Gietrzwałdzie i członek towarzyszącej teatrowi kapeli. Przez niego poznałem innych, pozytywnie zakręconych. Wśród nich właśnie jego kolegów aktorów.

Aktorami w tym wiejskim teatrze, gdzie reżyserem jest Andrzej Fabisiak, wicedyrektor teatru Jaracza, są nauczyciele, rolnicy, dyrektor domu pomocy społecznej i inni. Przez nich pokochała teatr i żona.

— Brakowało im jeszcze bankowca! — śmieje się Jerzy Szczudlkik. — Ale nie, ja nie gram! Przydają im się moje zdolności literackie.

Zanim napisał dla kapeli pierwszy tekst, wydał najpierw swoje limeryki.
Córki rybaka spod DorotowaCiała głębina była kultowaKto wpłynął w jej stanik,Tonął jak Titanik,Niżej też topić była gotowa
— Ten rodzaj twórczości bardzo mnie pociąga — tłumaczy. — Limeryk to kunsztowna miniaturka liryczna, groteskowy, pozoru nonsensowny wierszyk, rymowana anegdota — tłumaczy. — I czasem kij w mrowisko.

Dlaczego? Ponieważ limeryki Szczudlika, jeśli chodzi o treść, osadzone są w gminie. Autentyczne miejscowości, choć fikcyjne postaci. Bohaterami rymowanych anegdotek są sklepowe, leśnicy, zawiadowca, rolnicy, murarz i inne postaci. A obok nich wielka Europa: limeryk niemiecki, portugalski, luksemburski. Dla lepszego efektu zamieścił satyryczne rysunki Andrzeja Mleczko. Zgodził się bez wahania i honorarium.

Jerzy Szczudlik wydał i drugi zbiorek "Limeryki z naszej bryki". Tym razem "pastwi się" nad tymi miejscowościami w Polsce, które mają osobliwe nazwy, na przykład Sucha Psina, Koniemłoty, Kozie Laski.

Dwa kolejne zbiorki to liryki. Pierwszy, "30 listów do Marii". Znajomość ze Wspaniałym Teatrem Bez Nazwy zaowocowała napisaniem piosenki dla kapeli, "Apetyt na życie" i innych. I zarazem poznaniem ludzi związanych z Teatrem im. Stefana Jaracza — reżyserem Andrzejem Fabisiakiem i aktorów, na przykład Wiesławy Niemaszek i Mariana Czarkowskiego. Wzięli na warsztat i wykonali dwie sztuki Szczudlika: "Proszony gość" i "Jubileusz". Pierwsza to kryminał, którego akcja toczy się w teatrze, druga to klasyczny trójkąt. Teatr przy Stoliku zagrał je w kawiarni "Teatralna", w domu pracy twórczej w Unieszewie, u Szczudlika.

Władysław Katarzyński
w.katarzynski@gazetaolsztynska.pl
Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.