„Doktor Proktor i niemal ostatnie święta” to kolejna, bardzo udana, propozycja Olsztyńskiego Teatru Lalek. Premiera spektaklu, w adaptacji i reżyserii Andrzeja Bartnikowskiego, odbyła się na scenie OTL w sobotę 23 XI.
Norweski pisarz Io Nesbø zdobył najpierw sławę jako autor kryminałów - powołanie do twórczości dla dzieci przyszło dopiero później. Nic dziwnego zatem, że prezentowana na scenie OTL historia dzielnego Doktora Proktora, ratującego Święta Bożego Narodzenia przed zawłaszczeniem ich przez chciwego kapitalistę, to także kawał porządnego kryminału.
Oto demoniczny biznesman, pan Thrane, skłania w oszukańczy sposób króla Norwegii do sprzedania mu praw do Bożego Narodzenia. I odtąd to on, Thrane, będzie decydował, komu przysługuje przywilej obchodzenia tych świąt. A uprawnienia do tego może nabyć każdy, kto dokona w hipermarketach należących do pana Thrane zakupów na zawrotną dla przeciętnego człowieka sumę 10 000 koron.
Oprócz głównego wątku komercjalizacji świąt podejmuje norweski pisarz problem zaburzonych relacji międzypokoleniowych, z pewnością jeden z najważniejszych dylematów naszych czasów. Obserwujemy, jak zaangażowani w uratowanie świąt młodzi bohaterowie tego dramatu zmagają się z niezrozumieniem oraz brakiem akceptacji ze strony najważniejszych w ich życiu osób - rodziców.
A wszystko to, opowiedziane językiem teatru, pozostawia na widzu niezapomniane wrażenie.
Powieść Nesbø zaadaptował na scenę dyrektor OTL Andrzej Bartnikowski, który jest także dramatopisarzem. Dlatego wiedział, co robi, opracowując błyskotliwe dialogi oraz zwroty akcji w spektaklu, który potem wyreżyserował osobiście. Była to zatem światowa prapremiera tej opowieści na deskach teatru.
fot. Jarek Poliwko
Na uwagę zasługuje reżyserska koncepcja wprowadzenia na scenę ucharakteryzowanych aktorów animujących lalki. Dzięki temu zyskują te postacie sceniczne znacznie więcej wyrazu. Bardzo interesujące są także pomysłowe etiudy aktorskie, czy to w wykonaniu Jarosława Cupriaka prowadzącego rakietę ścigającą bohaterów dramatu, czy też Elżbiety Grad i Agnieszki Harasimowicz wprost genialnie bawiących się odgrywanymi przez siebie postaciami reniferów. Doskonałym uzupełnieniem całości jest muzyka napisana przez Marcina Rumińskiego.
fot. Jarek Poliwko
Pracując z tak znakomitym zespołem aktorskim, nie mógł Bartnikowski nie odnieść efektownego sukcesu, wzmocnionego także bardzo inteligentnie zaprojektowaną scenografią autorstwa Moniki Wójcik. Dzięki prostym zabiegom formalnym przenosimy się przy jej pomocy w różne miejsca tej groteskowo-dramatycznej opowieści o zawłaszczeniu świąt przez żądny krwi biznes. Komercja owładnie już za chwilę wszystko we współczesnym świecie zachodnim – ostrzega Nesbø.
fot. Jarek Poliwko
Spotkani w teatrze widzowie nie mieli wątpliwości, że dane im było spotkać się z wysokiej próby propozycją teatralną. — Spektakl fenomenalny, a najlepsze były reniferki — powiedziała mi pani Monika. — Świetna sztuka, świetny scenariusz i choreografia — dodała pani Joanna. — Naprawdę wielki szacunek dla jego twórców. I te teksty, tak wesołe, które były skierowane jednocześnie i do dzieci, i do dorosłych. — Mnie się najbardziej podobał Święty Mikołaj, bo lubię go oraz prezenty, które przynosi — stwierdziła Ola, córka pani Moniki. Z kolei Antosia, córka pani Joanny, oprócz sympatii do Mikołaja poczuła także sentyment do reniferów: — Bo one są takie fajne — wyjaśniła dziewczynka.
fot. Jarek Poliwko
Na uwagę zasługuje reżyserska koncepcja wprowadzenia na scenę ucharakteryzowanych aktorów animujących lalki. Dzięki temu zyskują te postacie sceniczne znacznie więcej wyrazu. Bardzo interesujące są także pomysłowe etiudy aktorskie, czy to w wykonaniu Jarosława Cupriaka prowadzącego rakietę ścigającą bohaterów dramatu, czy też Elżbiety Grad i Agnieszki Harasimowicz wprost genialnie bawiących się odgrywanymi przez siebie postaciami reniferów. Doskonałym uzupełnieniem całości jest muzyka napisana przez Marcina Rumińskiego.
fot. Jarek Poliwko
Pracując z tak znakomitym zespołem aktorskim, nie mógł Bartnikowski nie odnieść efektownego sukcesu, wzmocnionego także bardzo inteligentnie zaprojektowaną scenografią autorstwa Moniki Wójcik. Dzięki prostym zabiegom formalnym przenosimy się przy jej pomocy w różne miejsca tej groteskowo-dramatycznej opowieści o zawłaszczeniu świąt przez żądny krwi biznes. Komercja owładnie już za chwilę wszystko we współczesnym świecie zachodnim – ostrzega Nesbø.
fot. Jarek Poliwko
Spotkani w teatrze widzowie nie mieli wątpliwości, że dane im było spotkać się z wysokiej próby propozycją teatralną. — Spektakl fenomenalny, a najlepsze były reniferki — powiedziała mi pani Monika. — Świetna sztuka, świetny scenariusz i choreografia — dodała pani Joanna. — Naprawdę wielki szacunek dla jego twórców. I te teksty, tak wesołe, które były skierowane jednocześnie i do dzieci, i do dorosłych. — Mnie się najbardziej podobał Święty Mikołaj, bo lubię go oraz prezenty, które przynosi — stwierdziła Ola, córka pani Moniki. Z kolei Antosia, córka pani Joanny, oprócz sympatii do Mikołaja poczuła także sentyment do reniferów: — Bo one są takie fajne — wyjaśniła dziewczynka.
— Z wielkim poczuciem humoru został zrobiony ten spektakl. Jest i dla dzieci, i dla dorosłych — podsumowała pani Anna. — Może dzieci nie są w stanie odczytać wszystkich aluzji politycznych, ale mają przecież jeszcze na to czas. Za to wszyscy będą się tu świetnie bawić. A drugie i trzecie „dno” skłania dorosłych do refleksji na temat komercjalizacji świąt.
Zespół aktorski oklaskiwany po zakończeniu spektaklu
fot. archiwum teatru
Zespół aktorski oklaskiwany po zakończeniu spektaklu
fot. archiwum teatru
Łukasz Czarnecki-Pacyński
l.czarnecki@gazetaolsztynska.pl
l.czarnecki@gazetaolsztynska.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez