Premierę „Panien z Wilka” według Jarosława Iwaszkiewicza zobaczymy na dużej scenie Teatru Jaracza w sobotę 24 sierpnia. Tydzień przed tym ważnym wydarzeniem zajrzeliśmy za kulisy, aby przyjrzeć się przygotowaniom zespołu.
Reżyser przedstawienia, Krzysztof Rekowski, prowadzi intensywne próby na scenie, a teatralne pracownie dwoją się i troją, aby przygotować odpowiednie kostiumy, a także dekoracje imitujące przestrzeń lasu oraz salon w wilkowskim dworku.
W pracowni krawiectwa damskiego robota wre. Ada Popowiecka i Anna Wieczorek szyją kostiumy na miarę. — Jesteśmy w pracy już od początku sierpnia, żeby zdążyć ze wszystkim na czas — mówi pani Ada, kierowniczka pracowni. — To bardzo ważne, żeby aktor dobrze się czuł w takim kostiumie, żeby nie przeszkadzał mu w poruszaniu się na scenie.
— Bardzo często przychodzą do nas potem po spektaklu i dziękują, że dzięki dobremu kostiumowi dobrze im się grało — dodaje pani Anna.
A krawiectwo męskie? Także nie traci teraz czasu.
A krawiectwo męskie? Także nie traci teraz czasu.
— To szycie miarowe, na konkretną figurę konkretnej osoby, więc każdy szczegół jest tutaj naprawdę dopieszczony — wyjaśnia kierowniczka pracowni Swietłana Jacewicz. — Jakość naszej produkcji jest naprawdę ważna, bo te ciuchy muszą wytrzymać potem i granie na scenie, i wielokrotne pranie. Korzystamy przy tym z dobrych tkanin, żeby także oddychały. Tutaj akurat mam na warsztacie marynarkę z lnu, więc na pewno spełni potem te wymagania. Czasami aktorzy mają oczekiwania nieco odmienne od tego, co wymyślił scenograf, i wtedy trzeba pogodzić ze sobą obie te wersje.
— Często szyjemy ręcznie, bo tak jest łatwiej dopasować kostium do postaci danego aktora. To jest na pewno praca twórcza, która daje dużo radości — uzupełnia Beata Tomaszewska.
Kierowniczka pracowni plastycznej Beata Sowińska maluje ciemną farbą skrzynię patefonu. — Nagroda Nobla dla tego, kto wymyślił spray. Nie wyobrażam sobie już powolnego malowania pędzlem.
— Są jednak efekty, które potrzebują pędzla i jest on nadal w naszej pracy nieodzowny — dodaje mąż pani Beaty Tomasz Sowiński. — Poza tym element dekoracji albo ubiór aktora musi być w teatrze spatynowany, czyli postarzony tak, jak gdyby był od dawna używany. Także do tego wykorzystuje się specjalne spraye.
W stolarni przyjmuje mnie jej kierownik Krzysztof Lewandowski, uśmiechnięty, bo robota została już wykonana. Wszystkie meble i inne elementy scenografii są już na scenie, jednak pracownia pozostaje w nieustannej gotowości, ponieważ mogą pojawić się jeszcze jakieś ostatnie poprawki.
— Za nami sporo pracy, a przed nami zapewne jeszcze trochę — mówi pan Krzysztof. — Często wykorzystuje się w teatrze meble, które były już w poprzednich spektaklach i czasem trzeba je naprawdę reanimować. A potem przekazujemy je do dalszej obróbki w pracowni malarskiej.
W pracowni ślusarskiej trwa na posterunku jej kierownik Tomasz Wilczewski. — W przypadku dekoracji to zawsze jest praca zespołowa. Wszystkie pracownie rzemieślnicze mają swój udział w ich przygotowaniu — mówi.
Cokolwiek stoi w teatrze na scenie, musi mieć pozycję bardzo stabilną. I dlatego pan Tomasz często wykonuje solidną podstawę metalową lub aluminiową, która zapewni bezpieczne użytkowanie rekwizytu.
Kiedy scenografia stoi już na scenie, jej autor Jan Kozikowski może nieco odetchnąć. Wciąż jednak wszystkiego dogląda.
— Wiadomo, że jesteśmy w jakiejś metaforze scenicznej. Mamy tu jednocześnie i salon, i las zmiksowane ze sobą. Mamy tu więc i antyki kupione w antykwariacie, i drzewo z lasu. Na pewno nie chodzi mi tutaj o muzealne oddawanie szczegółów tamtej epoki. Bardziej staramy się uchwycić nastrój. Nawet z pomocą rekwizytów kupionych w sklepach współczesnych. Miałem szczęście, bo trafiłem na moment letnich przecen i kupiłem dużo fajnych rzeczy za fajne pieniądze.
— Bardzo przyjemnie robi się tę sztukę — dodaje Kozikowski. — Pracujemy w tym składzie z reżyserem, kompozytorem i choreografem któryś raz z kolei, złapaliśmy także dobry kontakt z olsztyńskim zespołem, bo to już trzecia z nimi realizacja. Jestem więc pełen jak najlepszych „obaw”
Odtwórca głównej roli Marcin Kiszluk, jest pełen energii i zapału do pracy. — Każdego dnia, kiedy wchodzimy na scenę, zaskakują nas pozytywnie nowe elementy scenograficzne. A pojedyncze sceny, nad którymi pracowaliśmy po kilka godzin, zaczynają być teraz wykonywane jedna po drugiej. Weszliśmy w nowy etap przygotowań.
— Na razie jeszcze wiem, co robię — żartuje reżyser, Krzysztof Rekowski. — Teraz mamy dosyć trudny moment i dla mnie zawsze stresujący, żeby nie zmarnować ciekawych rzeczy, które narodziły się podczas poszukiwań na próbach indywidualnych. Nie mieliśmy jeszcze przebiegu całości, ale są już gotowe fragmenty spektaklu, które zaczęły żyć. Zawsze pozostaje pytanie, co z moich intuicji i przemyśleń zdołałem przekazać pozostałym twórcom tego spektaklu. To jest taki punkt zwrotny akcji scenariusza zatytułowanego „Przygotowanie spektaklu”. Teraz okaże się, czy z tych wszystkich elementów uda się zrobić spektakl.
— A uda się? — pytam.
— Trzeba mieć nadzieję — odpowiada reżyser.
— A uda się? — pytam.
— Trzeba mieć nadzieję — odpowiada reżyser.
Łukasz Czarnecki-Pacyński
W spektaklu zobaczymy: Marzenę Bergmann, Milenę Gauer, Ewę Pałuska-Szozdę, Małgorzatę Rydzyńską, Irenę Telesz-Burczyk, Mariana Czarkowskiego, Radosława Jamroża, Marcina Kiszluka, Marcina Tyrlika, a także nową twarz w zespole Barbarę Prokopowicz.
Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
Piotr #2779845 | 213.73.*.* 21 sie 2019 12:54
Poprawiło się, bo mamy naprawdę ekstra dyrektorów!
! odpowiedz na ten komentarz
Fakundo #2779235 | 88.156.*.* 20 sie 2019 11:49
A jak tam zarobki? Poprawiło się? Czy dobra zmiana zabiera tylko zespołowi urlop robiąc premierę w sierpniu?
! odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)