Olsztyn\\\ Janusz Kijowski, dyrektor Teatru Jaracza, na forum internetowym nazwał pracowników zrzeszonych w związku „chamami”. Ci, a jest ich 65 ze 120 zatrudnionych, zarzucają mu poniżanie, dyskryminowanie i łamanie przepisów kodeksu pracy.
Związek Zawodowy Pracowników Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie: Mirosław Więckowski, Grzegorz Gromek, Adam Licki, Małgorzata Hoppe i Ewa Jarzębowska
— Zrzeszamy ponad połowę pracowników. Od dwóch lat prosimy dyrekcję teatru o podwyżki dla osób najmniej zarabiających. Prosiliśmy też o szanowanie podwładnych, ale rozmowa ta skończyła się grożeniem pracownikowi, że jeśli nie zrezygnuje z działalności związkowej, straci stanowisko kierownicze. Każda próba nawiązania porozumienia z dyrekcją skutkowała represjami.
Wiemy, że dyrektor Janusz Kijowski ma silną pozycję. Dlatego dokładnie weryfikowaliśmy informacje, które podajemy.
Dyrektor przyznaje sobie najwyższe honoraria, choć praktyka w innych teatrach czy filharmoniach jest taka, że dyrektorzy instytucji otrzymują połowę wysokości wynagrodzenia twórców gościnnych. Jednocześnie dyrektor Kijowski odmawia jakichkolwiek podwyżek pracownikom najmniej zarabiającym i oczekuje od nich ciągłego zaciskania pasa. O wszystkim poinformowaliśmy marszałka Gustawa Brzezina oraz pozostałe osoby z zarządu województwa.
Nie śledzimy wpisów dyrektora na Facebooku, ale właśnie tam publicznie nas obraża i podaje nieprawdziwe informacje. Wyzwiska to tylko namiastka tego, z czym mamy do czynienia na co dzień.
Na Facebooku dyrektor zaproponował zakończenie sporu, niestety nie wysłał żadnego sygnału do zarządu ZZ, co jednoznacznie wskazuje na zabieg propagandowy, a nie autentyczną chęć porozumienia.
Kontrakt obecnego dyrektora kończy się 31 sierpnia. Zależy nam na ogłoszeniu konkursu na to stanowisko. Przecież wszystkim nam zależy na dobru teatru i wyborze najlepszego kandydata.
— Zrzeszamy ponad połowę pracowników. Od dwóch lat prosimy dyrekcję teatru o podwyżki dla osób najmniej zarabiających. Prosiliśmy też o szanowanie podwładnych, ale rozmowa ta skończyła się grożeniem pracownikowi, że jeśli nie zrezygnuje z działalności związkowej, straci stanowisko kierownicze. Każda próba nawiązania porozumienia z dyrekcją skutkowała represjami.
Wiemy, że dyrektor Janusz Kijowski ma silną pozycję. Dlatego dokładnie weryfikowaliśmy informacje, które podajemy.
Dyrektor przyznaje sobie najwyższe honoraria, choć praktyka w innych teatrach czy filharmoniach jest taka, że dyrektorzy instytucji otrzymują połowę wysokości wynagrodzenia twórców gościnnych. Jednocześnie dyrektor Kijowski odmawia jakichkolwiek podwyżek pracownikom najmniej zarabiającym i oczekuje od nich ciągłego zaciskania pasa. O wszystkim poinformowaliśmy marszałka Gustawa Brzezina oraz pozostałe osoby z zarządu województwa.
Nie śledzimy wpisów dyrektora na Facebooku, ale właśnie tam publicznie nas obraża i podaje nieprawdziwe informacje. Wyzwiska to tylko namiastka tego, z czym mamy do czynienia na co dzień.
Na Facebooku dyrektor zaproponował zakończenie sporu, niestety nie wysłał żadnego sygnału do zarządu ZZ, co jednoznacznie wskazuje na zabieg propagandowy, a nie autentyczną chęć porozumienia.
Kontrakt obecnego dyrektora kończy się 31 sierpnia. Zależy nam na ogłoszeniu konkursu na to stanowisko. Przecież wszystkim nam zależy na dobru teatru i wyborze najlepszego kandydata.
Janusz Kijowski, dyrektor Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie
— Grupa związkowców dąży do zmiany dyrekcji i podwyżki. Chciałbym zażegnać spór i chciałbym normalnych rozmów. Uniosłem się, ale to po prostu nerwy. Spór w teatrze trwa już długo. Te straszne pomówienia mnie bolą.
Jak przyjechałem do Olsztyna i objąłem dyrekcję w 2004 roku, budżet teatru wynosił 2,9 mln zł. Teraz to ponad trzykrotnie więcej. Dochodzimy prawie do 10 mln zł. Gdy przyjechaliśmy tutaj z Beatą (Ochmańską, zastępcą dyrektora ds. produkcji Teatru Jaracza — red.) to na dziedzińcu teatru parkowały cztery samochody, w tym dwa nasze. Teraz nie ma gdzie postawić auta. Ta straszna „bida” aktorów jest względna.
Oczywiście, że każdy chciałby więcej zarabiać. Ale nie jest tak, że pracownicy mało zarabiają. Nasz teatr gra w miesiącu 50-55 przedstawień. Proszę mi znaleźć teatr w Polsce, który tak dużo gra. Wychodzę z założenia, że trzeba płacić za wykonaną pracę, a nie za etat. Pracownicy rzeczywiście mają „bidne” etaty, ale to są pieniądze za gotowość do pracy. Prawdziwe zarobki są za uczestnictwo w próbach i spektaklach.
Ja na przykład opiekę artystyczną nad spektaklami studium aktorskiego mam wpisaną w zakres obowiązków dydaktycznych. Ale dzięki temu w zeszłym tygodniu wygraliśmy kolejny festiwal w Toruniu. Na tym to polega, że ja opiekuję się dyplomami i dzięki temu jest co pokazywać. Szczycimy się tym, bo w tym roku posypał się grad nagród. Teraz jedziemy do Trójmiasta i Krakowa.
Niestety atmosfera w teatrze jest fatalna. Teatr się zatrzymał. Nie wiem, co będzie dalej. Ale nawet nie przeczuwam, co będzie, bo tylko się tym denerwuję. Za chwileczkę w ogóle wyląduję w szpitalu. Już jestem blisko. Już mnie wyprowadzili z równowagi. Staram się opanować maksymalnie.
Zapraszam związek zawodowy do rozmów. Na razie nikt się nie zgłosił. Do 15 maja mają czas, bo później zaczynam próby do „Anny Kareniny”. Nie wiem jednak, w jakim stanie będę pracował nad spektaklem...
not. Ada Romanowska
— Grupa związkowców dąży do zmiany dyrekcji i podwyżki. Chciałbym zażegnać spór i chciałbym normalnych rozmów. Uniosłem się, ale to po prostu nerwy. Spór w teatrze trwa już długo. Te straszne pomówienia mnie bolą.
Jak przyjechałem do Olsztyna i objąłem dyrekcję w 2004 roku, budżet teatru wynosił 2,9 mln zł. Teraz to ponad trzykrotnie więcej. Dochodzimy prawie do 10 mln zł. Gdy przyjechaliśmy tutaj z Beatą (Ochmańską, zastępcą dyrektora ds. produkcji Teatru Jaracza — red.) to na dziedzińcu teatru parkowały cztery samochody, w tym dwa nasze. Teraz nie ma gdzie postawić auta. Ta straszna „bida” aktorów jest względna.
Oczywiście, że każdy chciałby więcej zarabiać. Ale nie jest tak, że pracownicy mało zarabiają. Nasz teatr gra w miesiącu 50-55 przedstawień. Proszę mi znaleźć teatr w Polsce, który tak dużo gra. Wychodzę z założenia, że trzeba płacić za wykonaną pracę, a nie za etat. Pracownicy rzeczywiście mają „bidne” etaty, ale to są pieniądze za gotowość do pracy. Prawdziwe zarobki są za uczestnictwo w próbach i spektaklach.
Ja na przykład opiekę artystyczną nad spektaklami studium aktorskiego mam wpisaną w zakres obowiązków dydaktycznych. Ale dzięki temu w zeszłym tygodniu wygraliśmy kolejny festiwal w Toruniu. Na tym to polega, że ja opiekuję się dyplomami i dzięki temu jest co pokazywać. Szczycimy się tym, bo w tym roku posypał się grad nagród. Teraz jedziemy do Trójmiasta i Krakowa.
Niestety atmosfera w teatrze jest fatalna. Teatr się zatrzymał. Nie wiem, co będzie dalej. Ale nawet nie przeczuwam, co będzie, bo tylko się tym denerwuję. Za chwileczkę w ogóle wyląduję w szpitalu. Już jestem blisko. Już mnie wyprowadzili z równowagi. Staram się opanować maksymalnie.
Zapraszam związek zawodowy do rozmów. Na razie nikt się nie zgłosił. Do 15 maja mają czas, bo później zaczynam próby do „Anny Kareniny”. Nie wiem jednak, w jakim stanie będę pracował nad spektaklem...
not. Ada Romanowska
LICZBA
2004
rok — to wtedy Janusz Kijowski został dyrektorem Teatru Jaracza
rok — to wtedy Janusz Kijowski został dyrektorem Teatru Jaracza
pod foto
Fot. archiwum teatru
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
mama #2519029 | 94.254.*.* 14 cze 2018 13:18
Śmierdzaca sprawa z tym dyrektorem
Ocena komentarza: warty uwagi (2) ! odpowiedz na ten komentarz