O tym, jak Lidzbark Warmiński stał się Lubawą

2017-10-03 16:13:14 (ost. akt: 2017-10-03 16:35:28)
Z planu filmowego "De Revolutionibus"

Z planu filmowego "De Revolutionibus"

Autor zdjęcia: Robert Szaj

Magia kina jest wszechmocna — tym razem z Lidzbarka Warmińskiego filmowcy zrobili Lubawę. W murach zamku biskupów warmińskich kręcono kilka scen filmu "Tajemnice De Revolutionibus" w reżyserii Michała Juszczakiewicza i Roberta Szaja.

— Filmowcy byli u nas wcześniej — opowiada Małgorzata Jackiewicz-Garniec, kierownik Muzeum Warmińskiego w Lidzbarku Warmińskim. — Sprawdzali warunki do zdjęć, np. jakie światło jest w wielkim refektarzu zamku, pytali kiedy jest najmniej ludzi w zamku itp. Musieliśmy się oczywiście specjalnie przygotować do tej wizyty. Zdjęcia były kręcone głownie w wielkim refektarzu i w przejściu pod bramą. To był kolejny film kręcony na zamku w Lidzbarku Warmińskim. Filmowcy zachwycają się autentycznością tego miejsca. To, że zamek jest wykorzystywany do zdjęć może nas tylko cieszyć, bo to wspaniała promocja i filmowców witamy z otwartymi ramionami i staramy się z nimi dobrze współpracować. Poza tym, przy większych realizacjach, takich jak "Habit i zbroja" mamy z tego dochód.

"Tajemnice De Revolutionibus" to fabularyzowany dokument. Opowiada historię ostatnich lat życia Mikołaja Kopernika, kiedy to przyjeżdża do niego matematyk Jerzy Joachim Retyk by zapoznać się z dziełem wielkiego astronoma. Wydarzenie to miało miejsce na zamku biskupa Tiedemanna Giesego w Lubawie. Ponieważ po zamku lubawskim pozostały zaledwie fundamenty, sceny te kręcono w Lidzbarku Warmińskim. Lubawska rezydencja była bowiem podobna do lidzbarskiego zamku. Chociaż są też w filmie ujęcia, gdzie Lidzbark Warmiński pozostaje jednak sobą, gdyż tu właśnie rezydował biskup Jan Dantyszek, adwersarz Kopernika. W rolę Dantyszka wcielił się producent filmu Robert Szaj, który jest także dyrektorem generalnym fundacji Nicolaus Copernicus.

— Na pomysł filmu wpadliśmy z Michałem Juszczakiewiczem dwa lata temu — wspomina. — Obaj jesteśmy pasjonatami astronomii. Stwierdziliśmy, że nie ma w Polsce i na świecie filmu, który by w sposób przystępny opowiedział o kulisach wydania "De Revolutionibus". Te kulisy są bardzo fascynujące, także dlatego, że to jest najważniejsze dzieło, które powstało na terenie Polski i zrewolucjonizowało światową naukę. Film opowiada głosem naukowców o tym wydarzeniu. Udało nam się w to zaangażować najlepszych na świecie kopernikologów.

Na ekranie pojawią się między innymi: Owen Gingerich - profesor emeritus astronomii i historii nauki z Uniwersytetu Harvarda, największy na świecie znawca historii druku i recepcji "De revolutionibus", prof. André Goddu ze Stonehill College, Easton, MA (USA), dr Pietro Daniel'em Omodeo z Instytutu Historii Nauki Maxa Plancka w Berlinie, Jarosław Włodarczyk z Instytutu Historii Nauki PAN, czy dr Jerzym Sikorskim z Urzędu Konserwatorskiego w Olsztynie.

— To oni są głównymi narratorami w filmie, natomiast aktorzy są w tle — kontynuuje Robert Szaj. — Do zdjęć aktorskich szukaliśmy osób, które byłyby najbardziej podobne fizycznie do postaci historycznych występujących w filmie. W obsadzie są więc nie tylko aktorzy zawodowi, ale też amatorzy, którzy wystąpili przed kamerą po raz pierwszy. Zdarzało się, że na planie filmowym po raz pierwszy w życiu siedzieli na koniu. Dzięki temu, że przestudiowaliśmy stare portrety, ryciny mogliśmy najbardziej jak to możliwe odtworzyć postaci biorące udział w wydarzeniach z czasu powstania "De Revolutionibus". Zależało nam na tym, by odtworzyć je jak najwierniej.

W Mikołaja Kopernika wcielił się Florian Staniewski z teatru Wybrzeże, a Jerzym Joachimem Retyk jest Sebastian Wolf. To jego oczami widzimy wydarzenia. Znalazła się też rólka dla lidzbarczanina astronoma Jacka Drążkowskiego, który odegrał rolę sekretarza biskupa Jana Dantyszka.
— Długotrwałe ustawianie świateł, wielokrotne powtórki tych samych ujęć, to wszystko ciągnie się niemiłosiernie w czasie — mówi Jacek Drążkowski. — Ale potem, w filmie, daje efekt trwający zaledwie kilkadziesiąt sekund. Zabawa w aktora to nie dla mnie, ale cieszę się, że powstaje film ukazujący jak doszło do wydania drukiem dzieła ukrytego na wiele lat w skrzyni. Gdyby nie ten splot wydarzeń, świat dawno zapomniałby o Koperniku.

Poza Lidzbarkiem Warmińskim ekipa filmu kręciła sceny w okolicach Torunia, w Gdańsku oraz we Fromborku. Michał Juszczakiewicz i Robert Szaj scenariusz pisali rok. W tym czasie powstało jego kilkadziesiąt wersji. W listopadzie filmowcy chcą zakończyć zdjęcia. Premierę filmu planują na grudzień tego roku.

Film dostał dofinansowanie z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Warmińsko-Mazurskiego Funduszu Filmowego.



Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB