Jeśli nie widzieliście jakimś cudem jakiejkolwiek części z trylogii "Jurassic Park" to film "Jurrasic World" jest idealnie dla Was. Jeśli jednak jest na odwrót możecie czuć się lekko zawiedzeni. Dlaczego? Czytajcie dalej...
Film "Jurassic World" reżyserii Colina Trevorrowa jest kontynuacją historii ukazanej w "Parku jurajskim", od której mijają 22 lata. Wyspa Isla Nublar wyposażona jest w pełni działający park rozrywki, w którym żyją przywrócone za pomocą klonowania dinozaury. Szefową parku jest Claire Dearing, której rolę odgrywa piękna Bryce Dallas Howard. I tutaj dochodzi się do pierwszego oklepanego motywu (dalej cliché). Claire jest kobietą sukcesu i przede wszystkim kobieta niezależną, które to w filmach często wychodzą na osoby, które potrzebują ochrony i pragną być zależne od kogoś, pomimo że tego nie okazują i bronią się przed tym.
Wracając jednak do parku - wszystko funkcjonowałoby wyśmienicie, gdyby turyści nie domagali się większych i bardziej krwiożerczych gatunków, które w ich uciesze rozszarpywałyby mniejsze zwierzęta na, przygotowywanych przez włodarzy parku, pokazach. I tak pewnego dnia grono mózgowców pracujących na wyspie, dodając do genów welociraptora i tyranozaura całą mieszankę genów innych zwierząt, tworzy nowego dinozaura, który jest maszyną do zabijania. Zamykają stworzoną przez siebie bestię na wybiegu, który jeszcze nie jest do końca gotowy - bo czemu nie - i sadzają na staży otyłego, sennego ciecia - cliché? A jakże! Wszystko idzie zgodnie z planem do czasu, gdy stwór wymyka się z parku. Znajomy motyw? Tak, to jeden z pierwszych odwołań do poprzedniej serii, a będzie ich mnóstwo. Czy to dobrze, czy źle? Trudno powiedzieć. To raczej zależy od tego jak bardzo zagorzałym jest się fanem tej serii.
W przysłowiowym międzyczasie poznajemy drugiego głównego bohatera - Owena Gradiego, którego odtwórcą jest luzacki i wiecznie uśmiechnięty Chris Pratt. Okazuje się, że on również pracuje z dinozaurami - jest treserem... raptorów... Tak! Treserem tych samych krwiożerczych bestii, które nękały bohaterów poprzednich części Parku Jurajskiego. Widzimy, że idzie mu całkiem nieźle i czyni postępy jako samiec alfa w stadzie. Chwilę później dowiadujemy się, że Claire i Owena łączyła jakaś znajomość okraszona nieudaną pierwsza randką. Owen, po kilkominutowej rozmowie o tym, że dinozaury to żywe istoty, a nie obiekty rozrywkowe lub słupki w zestawieniach zysku zgadza się pomóc Claire najpierw zdiagnozować zabezpieczenia przy wybiegu ich nowego monstrum, a później, gdy ten ucieka, rzuca się w pogoń za nim ze stadem swoich raptorów. Brzmi fantastycznie? To dobrze, bo ten film trzeba po prostu zobaczyć!
Świat przedstawiony i efekty stoją na wysokim poziomie, chociaż po raz czwarty wracamy w tą samą scenerię. Poza tym wytrawny kinoman zobaczy, że modele dinozaurów niczym nie różnią się od tych, które Spielberg stworzył prawie 20 lat temu. Ogólnie film cierpi na kilka luk fabularnych i mnogość oklepanych motywów. Główny bohater wygląda jak Indiana Jones połączony z Krokodylem Dundee i zewsząd słychać moralizatorskie gadki o tym, że dinozaury to żywe istoty. To czy odwołania do poprzedniej serii są plusem czy minusem "Jurassic World" to już subiektywna opinia. Nie mniej jednak film ten to wspaniałe widowisko, z ciekawą ścieżką dźwiękową i ekscytującymi scenami walki - oczywiście pomiędzy wielkimi gadami!
ad
Zobacz oficjalny zwiastun filmu:
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez