Czy "Birdman" powinien zostać najlepszym filmem? A może powinien być nim "The Grand Budapest Hotel", albo "Snajper"? Pozostając jeszcze chwilę przy tematyce Oscarów, warto wspomnieć o licznych decyzjach Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej (gdyż tak brzmi jej pełna nazwa), które wzbudziły fale krytyki zwłaszcza wśród znawców kina.
Po przyznaniu Oscarów w 1994 roku burzliwie oceniono decyzję akademii, która uznała "Foresta Gumpa" za najlepszy film 1994 roku. Wielu znawców kina krytykowało ich decyzję, ponieważ uważali, że na to miano zasługiwał, nominowany wtedy z produkcją Zemeckisa, film Quentina Tarantino "Pulp Fiction".
Podobna sytuacja zaistniała w 2009 roku, ale jeszcze przed 81 galą rozdania Oscarów. Wielu miłośników kina zaskoczyła decyzja akademii o braku nominacji dla "Mrocznego Rycerza" jako najlepszy film i najlepszego reżysera dla Christophera Nolana. Jednak trzeba uczciwie przyznać, że konkurencja w tych kategoriach też była dużego kalibru: "Slumdog. Milioner z ulicy", "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona", "Frost/Nixon" i "Obywatel Milk".
Z kolei 2004 rok był szczególny dla Seana Penna, który zdobył Oscara w kategorii najlepszy aktor za rolę Jimmiego Markuma w filmie "Rzeka Tajemnic". Wielu krytyków było zdania, że statuetkę powinien dostać Bill Murray za rolę w "Między słowami".
Po 82 gali rozdania Oscarów w 2010 roku popularne było zdanie niektórych znawców kina, że niesprawiedliwie został oceniony film "Hurt Locker. W pułapce wojny", który przez wielu postrzegany był jako przereklamowana produkcja, a zgarnął statuetki za najlepszy film i reżyserię. Wielu mówiło, że Oscary w tych kategoriach powinien dostać film "Bękarty wojny".
Podobna sytuacja miała miejsce po 63 oscarowej gali w 1990 w przypadku wygranej "Tańczącego z wilkami", który również zgarnął dwie statuetki w tych najbardziej prestiżowych kategoriach. Przeciwników tego wyniku było sporo. Uważali oni, że Oscary za najlepszy film i reżyserię powinny przypaść "Chłopcom z ferajny" i Martinowi Scorsese.
Na koniec warto wspomnieć jeszcze o głośnej przegranej reżysera "Ojca chrzestnego" Francisa Forda Coppoli z reżyserem musicalu "Cabaret" Bobem Fossem podczas 45 gali rozdania Oscarów w 1972 roku. Pomimo tego, że arcydzieło Coppoli zgarnęło statuetki m.in za najlepszy film i najlepszy scenariusz adaptowany to jednak zdaniem wielu krytyków i znawców kina, zabrakło tej wisienki na torcie, jaką był Oscar za najlepsza reżyserię.
oprac. ad
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
dfdf #1675242 | 81.190.*.* 25 lut 2015 19:51
Nie oszukujmy się. Ktoś 85 lat temu wpadł na pomysł dawania złotych ludzików za... gnioty nad gniotami ( na ok. 300 filmów utytułowanych Oscarami może 4-5 to arcydzieła, reszta to niestety gnioty) Część społeczeństwa połknęła złotego ludzika i zgodnie z psychologią tłumu jak stado baranów poszła za nim. Eh... samo życie.
! odpowiedz na ten komentarz