Mam kochasia i jestem od niego coraz bardziej uzależniona. Piszę o tym i wcale nie czuję się zażenowana, wszystko mi jedno,myślcie sobie co chcecie. Niedawno zdałam sobie sprawę z tego, że sypię się jak stare próchno - na całego. Chodzę po domu przy kiju z coraz większym trudem, mężusia coraz częściej zatrudniam, przynieś, podaj, pozamiataj, on się wścieka a ja gwizdam co.