Blogerskie spotkanie na trawniku czyli przez żołądek… do wiedzy

2014-07-07 13:36:18 (ost. akt: 2014-07-07 13:52:33)
Blogerskie spotkanie na trawniku czyli przez żołądek… do wiedzy

Autor zdjęcia: Stanisław Czachorowski

Komputery, internet i portale społecznościowe nie muszą izolować od świata. Siedzenie na Facebooku nie musi być zastępczym surogatem kontaktów społecznych. Po prostu internet pomaga się spotykać się ludziom, na co dzień odizolowanych od siebie, bo brakuje przyjaznej przestrzeni publicznej. We współczesnych miastach tę przestrzeń na nowo trzeba odzyskiwać. Na ławkach w parku czy nawet na trawniku.

W wakacyjną sobotę 5 lipca Marcin Wójcik, olsztyński bloger, zaprosił przez Facebooka na blogerskie śniadanie na trawie. W intencji pomysłodawcy miało to być pierwsze z trzech, wakacyjne spotkanie. Pogoda dopisała. Przyszło ponad 30 osób, nawet z małymi dziećmi. Niektórzy przyjechali z daleka. Cudna atmosfera powolnego życia (slow life), nieskrępowanych dyskusji.

Wspominając dziecięce podróże pociągiem, zabrałem ze sobą dwa jajka ugotowane na twardo i wodę w butelce-oranżadówce (kiedyś to była kawa zbożowa lub herbata). Było bardzo retro. I po raz pierwszy zaeksperymentowałem z … jedzeniem chwastów. Zerwałem z trawnika kilka stokrotek i zjadłem je z jajkiem.

Chwasty są uciążliwością działkowiczów z ogródkiem i rolników z polami uprawnymi. Ciągłe pielenie, a one rosną i rosną. Kusi potraktować je chemicznymi środkami ochrony roślin. Ale cóż, te środki nie tylko niszczą chwasty na polu ale i bioróżnorodność wokół. A najgorsze, że przez jedzenia na talerzu trafiają do naszego organizmu. Broń obosieczna. Gracka mimo, że bardziej mięczy to jest zdrowsza…

Lepiej jest więc chwasty… zjeść. Znane jest porzekadło, że przez żołądek trafia się do serca mężczyzny. Ostatnio odkrywam, że przez żołądek trafić można do wiedzy.

Z zaskoczeniem obserwuję rosnące zainteresowanie przyrodą. A wszytko przez renesans zainteresowania dziedzictwem niematerialnym a konkretnie dziedzictwem kulinarnym, czyli dziedzictwem kulturowym i przyrodniczym. Szukając przygody wracamy okazjonalnie do diety naszych przodków. Tak wiele da się zjeść i wyczarować cuda na talerzu z chwastów. Ale, żeby móc zjadać grzyby czy rośliny, ba nawet owady i inne bezkręgowce, trzeba je poznać i nauczyć się rozpoznawania. Żeby się nie otruć. A więc wiedza przyrodnicza.

W księgarniach coraz liczniej pojawiają się atlasy rozpoznawania grzybów (z coraz większą liczbą dobrze opisanych i zilustrowanych gatunków), atlasy roślin, albumy z owadami. Ale to nic. Pojawiają się książki kucharskie, gdzie głównym przedmiotem są właśnie dziko rosnące rośliny. Iść, jak koza na łąkę i się najeść. Bardziej chodzi tu o przygodę. W części jest to zainteresowanie miłośników survivalu, w części archeologiczne i etnograficzne poszukiwania w przeszłości. Taka swoista archeologia eksperymentalna.

Ziołami interesujemy się więc nie tylko w celach leczniczych (ziołolecznictwo), ale także kulinarnych i kosmetycznych. W ten sposób ponownie odzyskujemy utraconą, zbiorowa wiedze zasobach przyrody. W sposób nieformalny edukacja przyrodnicza rozwija się w najlepsze. W sporej części to zainteresowanie lokalna bioróżnorodnością wynika z proekologicznych postaw ograniczania negatywnego wpływu na planetę i chęci ograniczania zbędnego transportu.

I jak zakupiłem niedawno dwie książki („Jadalne rośliny dziko rosnące. Lecznicze właściwości i składniki odżywcze 200 gatunków polskich roślin” oraz „Pyszne chwasty. 137 przepisów na dania z chwastów”). Zawartość tych książek ogromnie mnie zaskoczyła. Pozytywnie. Nawet nie wiedziałem, że tyle lokalnie występujących roślin da się zjeść. A wraz z rosnącą wiedzą przyrodniczą, będzie rosła świadomość ochrony przyrody. Bo to znaczne poszerzenie racjonalnego korzystania (i zarzadzania) zasobami przyrody. Do tej pory na przyrodzie znali się leśnicy (z racji pracy) wędkarze, grzybiarze, myśliwi, rolnicy. Teraz dołączają także domowi zielarze, miłośnicy jadalnych chwastów. I oczywiście miłośnicy fotografii. Przyroda w zasięgu ręki i… rosnąca wiedza o lokalnych zasobach bioróżnorodności. Coraz więcej osób poprawnie rozpoznaje gatunki grzybów, roślin i zwierząt. Znacząco pomaga w tym internet i portale społeczniościowe. I spotkania w plenerze. Bo żaden tablet nie da tyle przyjemności co spotkanie bezpośrednie człowieka z człowiekiem.


Ten tekst napisał dziennikarz obywatelski. Więcej tekstów tego autora przeczytacie państwo na jego profilu: StCzachorowski

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB